5 Dni.
Pięć.
Five.
Pięć dni ciągnących się jak makaron do spaghetti bolognese.
Z jednej strony marzysz, żeby tych kilka dni trwało wiecznie.
A z drugiej nie możesz pozbyć się myśli 'niech to się już do ciężkiej cholery skończy.'
Przez ten czas chcesz przeżyć coś niesamowitego, aby móc schować te wakacje do grubej teczki z napisem 'niezapomniane chwile.'
Ale w gruncie rzeczy cały czas masz kisiel w gaciach, bo w głowie kłębi się pytanie 'czy aby na pewno jestem gotowa, żeby wrócić do obozu koncentracyjnego ... tzn. do szkoły?'
I w ten oto prosty sposób, zamiast wyjść i beztrosko zabawić się za znajomymi, przesypiasz całe dnie, tak jakby to miało sprawić, że w roku szkolnym, codziennie wstając o 6.40 będziesz wyspana. No ale kiedy już ruszysz ciężką dupę z łóżka, idziesz zjeść niezdrowe, kaloryczne śniadanie. Popijasz zimną herbatą i wgapiasz się w telewizor. Kiedy stwierdzisz, że 'tak jak zwykle nie ma nic ciekawego', włączasz kompa i wchodzisz na gg. I tak możesz spędzić resztę dnia. A wieczorem, kiedy już kładziesz się spać (oczywiście rano, nawet nie pościelisz łóżka...) masz wyrzuty sumienia, że spędziłaś ten dzień w tak bezczynny, nic nie wnoszący do twojego życia sposób. Cały dzień taka jakby ... najebana. Najebana na trzeźwo.
środa, 27 sierpnia 2008
Narcotic mind from lazed Mary-Jane .
Tak, wakacje to wspaniały czas na przemyślenia, które mogą jedynie zaszkodzić naszej biednej, okaleczonej psychice.
Autor: Messy o 07:02 19 komentarze
Subskrybuj:
Posty (Atom)