BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS »

niedziela, 25 października 2009

Dream on.

Zabija mnie mój własny idiotyzm.
Głupota siedząca głęboko w mojej głowie.
Autodestrukcja i samozagłada.
Oto, co mi zostało.

Sporo się u mnie ostatnio działo. Dni przeciekają mi przez palce, nie jestem w stanie zatrzymać czasu. Ani na chwilę. Czuję, że cierpię na nieuleczalny nadmiar obowiązków. Nie chcę z niczego rezygnować. Chore ambicje. Że też zawsze chcę być ta najlepsza...

Ostatnio znów zrobiłam coś głupiego. Mam doła. A na doła Agusia ma jak zwykle swoje własne sposoby. Acodin. Znowu. W końcu tak najłatwiej. Zniknąć. Udawać, że się nie istnieje. A się istnieje... jednak. A istnienie niesie za sobą również cierpienie. I to nie tylko nasze własne.

I tu się przyznaję. Kiedy jest mi źle, tnę się lub biorę chore ilości leków. Nie umiem inaczej sobie poradzić z życiem. Nie wiem czy spaczony sposób rozwiązywania problemów to jakiś dodatek do nerwicy czy nawyk wpisany już w tą chorobę.

Wszyscy czegoś ode mnie wymagają. Gubię się już w tym wszystkim i nie wiem już, czy robię to dla nich, czy dla siebie.

Właściwie to cieszę się, że znalazłam chwilę na napisanie tego posta, chociaż ciężko mi teraz skupić się na czymkolwiek. Patrzę w ścianę i obgryzam paznokcie. Jestem dziwnie zestresowana. Nawet odchodząca farba wydaje się ciekawa, a paznokieć smaczny. A tu trzeba wracać do roboty.

Chcą załatwić mi psychologa. Dodaję to na samo zakończenie, bo bałam się wcześniej. Tylko czy ja tego potrzebuję? Boję się. Wszystkiego już się boję.