BLOGGER TEMPLATES AND TWITTER BACKGROUNDS »

sobota, 25 grudnia 2010

36 degrees.

I've never been an extrovert,
but I'm still breathing.
I've always been an introvert
happily bleeding.

Bezustannie jestem zdania, że jedzenie kiwi łyżeczką, nie dość, że poprawi humor i jest zdrowe, to jeszcze upora się ze wszystkimi moimi problemami. Przynajmniej z tymi natury sercowej. Jaka szkoda, że obecnie takowych nie mam.
Kryzys osobowości? Nie, to też nie to. Przywykłam do myśli, że mnie jest kilka w jednym ciele. Ewentualnie, jakby to stwierdził jakiś poważny pan "za-moich-czasów-tego-nie-było" - po prostu mam za mało obowiązków i sama roję sobie problemy. W sumie to... sama czasem tak twierdzę. Nie, że mam za mało obowiązków, tylko że sama jestem swoim własnym ograniczeniem i w pewnym sensie - problemem.

Święta trochę doprowadzają mnie do szału. Niby najgorsze już za mną, rodzinne rozmowy o polityce, powtarzanie po dziesięć razy tego samego przygłuchemu dziadkowi, obgadywanie nielubianych wujków i cioć no i oczywiście - karp w galarecie. Obrzydlistwo. Znów siedzę przed kompem, słucham Placebo, pożeram wielką paczkę M&M'sów, oddaję się lekturze wierszy z portalu poetyckiego, zamieszczonych przez domorosłych pisarzy wspinających się na wyżyny własnej grafomanii. Świadomość, że prawdopodobnie jestem jedną z nich odbiera mi całą przyjemność z pisania tej notki. Może czas powiedzieć 'hejka' i zrobić sobie przerwę?

czwartek, 2 grudnia 2010

Comme des enfants!

To nie z zimą jest problem, tylko z ludźmi!
Oczywiście moje spojrzenie na tą sprawę byłoby zupełnie inne, gdybym pisała to stojąc na przystanku już drugą godzinę, w oczekiwaniu na zatłoczone 96. Chociaż.. nie. Nawet marznąc do granic możliwości, jestem bardziej zła na towarzyszy swojej męki, niż na porę roku.

Narzekanie powinno stać się naszym sportem narodowym.
'Nic się nie przygotowali na tą zimę!' - słyszy się ze wszystkich stron. To co, mieli wypuścić pługi jeszcze zanim zaczęło padać, czy może pokryć miasto niewidzialną śniegoodporną kopułą? Natury nie powstrzymamy, c'est la vie. Trzeba założyć rajtki pod spodnie, zacisnąć zęby i cierpliwie czekać na spóźniony autobus, moi przyjaciele.